EN

1.09.1956 Wersja do druku

Nikt nikogo tam nie skrzywdzi...

Na popularną praktykę uteatralniania powieściowych gatunków patrzymy raczej z rezerwą, podejrzliwie. Myślę, że z uzasadnieniem używam tu liczby mnogiej. Zbyt wiele było doświadczeń - nie tyle może smutnych, ile żenujących. A adaptacje, które były niewątpliwymi sukcesami scenicznymi? Wtedy jedno z dwojga: albo w samym utworze niescenicznym immanentnie tkwiły wartości sceniczne, które adaptacja wydobyła i ujawniła - albo na kanwie wersji oryginalnej powstawało nowe dzieło, bardzo tylko ogólnie związane z pierwowzorem. W praktyce obie te możliwości splatają się, a ilość wariantów rozwiązań, od takich np. Martwych dusz po Matkę Gorkiego - Brechta, nieprzebrana. Ze wspomnianą powieścią Steinbecka jest trochę inaczej. Niczego tu w gruncie nie trzeba ujawniać i wydobywać, przynajmniej w warstwie tekstowej. Nie trzeba nawet dawać własnego układu scen. Teatr nie wychodzi poza dialog powieści, drobne retusze tekstowe nie maga być istotne. D

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nikt nikogo tam nie skrzywdzi...

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 17

Autor:

Stefan Treugutt

Data:

01.09.1956

Realizacje repertuarowe