"Kwartet" w reż. Mariusza Puchalskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Agnieszka Michalak w Dzienniku - Kulturze.
"Kwartet" Ronalda Harwooda, z wyczuciem wyreżyserowany przez Mariusza Puchalskiego w poznańskim Teatrze Nowym, jest dowodem, ze starość jednak da się oswoić. A najlepiej robić to poprzez pełen zrozumienia wobec bohaterów śmiech. Portrety artystów to specjalność angielskiego pisarza Ronalda Harwooda. Buduje ich psychologiczne charakterystyki, najczęściej stawiając wobec historii (min. "Za i przeciw", "Pianista"). Zawsze podkreśla, że jego bohaterowie to postaci wybitne. Podobnie, ale jednak inaczej, jest w "Kwartecie". Tu Harwood pochylając się nad artystami operowymi, już nie pierwszej młodości, dotyka wprost tematu przemijania. Nie tworzy przy tym smutnej i przewidywalnej opowieści o nieuchronnej śmierci. Z pozoru prostej tragikomedii dobudowuje drugie dno. Biały, sterylnie czysty dom spokojnej starości. Tu wszyscy są równi, bo wszyscy w tej samej sytuacji. Tu snuje się ostatnie marzenia, wspomina przeszłość, najważniejsze momenty życia. Tutaj przyc