"Na gorąco" w reż. Michała Zadary w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Blond piękność grana przez Marilyn Monroe w "Pół żartem, pół serio" nazywała się Sugar Kowalczyk i była from Poland. Już pomysł na spektakl? Michałowi Zadarze z grubsza to wystarczyło. Wziął z filmu fabułę (bezrobotni muzycy, świadkowie zbrodni, muszą ukrywać się w damskiej orkiestrze) i jej farsowość (przebieranki, ucieczki, niezdarnych gangsterów, błazeńskich policjantów). Dołożył do garnka polskie Chicago (Jackowo, kiełbasy, rodzime piekiełko, tęsknotę za krajem) tudzież emigranckie nastroje. W oryginale nie mogą znaleźć pracy muzycy amerykańscy, ale w istocie to właśnie my tam gnamy za robotą, ewentualnie marzymy o jakimś milionerze jak panna Kowalczyk ze Szczecina, tu nosząca imię Marzena. W charakterze przypraw reżyser dodał garść odniesień i cytatów z filmów, piosenek, odzywek reklamowych i całego chłamu pop, często niepowiązanego z akcją ani nawet z Ameryką, a reprezentującego wyłącznie śmietnik w głowie widza. W