Także i tę, że mylił się uznając aa możliwą "walkę na serca". Zwycięża się jedynie "na rozumy". Tak rozumiem "Dziady" w interpretacji Macieja Prusa. Bardziej zracjonalizowane, a przez to bogatsze znaczeniowo niż pamiętna - przynajmniej dla mnie - inscenizacja Aleksandra Bardiniego, a równocześnie zachowujące "osobliwą poetycką kosmogonię", o której pisze Greń. Można się o Prusa interpretację ścierać, ale nie sposób odmówić jej głębokiego uzasadnienia. Jak również myślowej konsekwencji i na ogół sprawnej realizacji. Ma to przedstawienie miejsca słabsze, mniej nośne, ma też sekwencje niezwykłej urody teatralnej. Nie potrafiłem - dla przykładu - należycie odczytać intencji reżysera każącego zachowywać się Gromadzie Obrzędowej, niczym na odpustowym jarmarku. Acz błyszczy tu najwyższym kunsztem bardzo pięknie poprowadzona rola Zbigniewa Józefowicza, którego Guślarz w zakończeniu spektaklu stanie się wręcz przejmujący. Za słaby w
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Robotniczy, Nr 81