EN

22.03.2013 Wersja do druku

Nikołaj Kolada: Natasza to ja

- Wyobrażam sobie, jak żyje taki człowiek, który ma wszystko i czuje się absolutnie szczęśliwy, nie rozumiejąc, że wszyscy się z niego śmieją To straszne, kiedy w oczach innych jesteś idiotą, a samemu masz wrażenie komfortu. W końcu przychodzi taki moment, że dostrzegasz, jaki jesteś śmieszny. Kilka razy przeżyłem coś takiego - mówi Nikołaj Kolada, reżyser "Baby Chanel" i "Marzenia Nataszy" w łódzkim Teatrze im. Jaracza.

Igor Rakowski-Kłos: W pańskich spektaklach najpierw śmiejemy się z postaci, którym na koniec współczujemy. Nikolaj Kolada: To jest tradycja literatury rosyjskiej, począwszy od "Rewizora" Gogola. Mamy nawet przysłowie na ten temat: nie wściekaj się na lustro, gdy masz krzywą gębę. Gdy się śmiejemy, wydaje nam się, że śmiejemy się z kogoś innego. Dopiero pod koniec okazuje się, że śmialiśmy się z samych siebie. Dociera do nas, że powinniśmy współczuć samym sobie. Nie lubię czystych gatunków, dlatego moje spektakle są tragikomediami. Są tak pomieszane jak ludzkie życie: raz jest śmiesznie, raz tragicznie. Gdy reżyserowałem "Hamleta", ludzie byli zdziwieni, bo poszli na tragedię Szekspira, a do polowy się śmiali. W jednym z wywiadów mówił pan, że "Baba Chanel" jest o naszych bliskich. Czy myślał pan, że także o panu za kilkadziesiąt lat? - Każda sztuka jest o mnie. "Pani Bovary to ja", jak powiedział Flaubert. Mam nadzieję, że Bóg

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nikołaj Kolada: Natasza to ja

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Łódź nr 69

Autor:

Igor Rakowski-Kłos

Data:

22.03.2013

Realizacje repertuarowe