Podczas castingu kandydaci chcą zabłysnąć byleby tylko zabłysnąć; jeden przyznaje się do homoseksualizmu, inny chce szokować zachowaniem - o "Bohaterze roku" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu pisze Sebastian Krysiak z Nowej Siły Krytycznej.
Oglądalność. Złoty cielec XXI wieku. Maluczkim objawia się w postaci wykresu liniowego. Wymaga stałej pielęgnacji, regularnie składanej ofiary, troskliwego dopieszczania. Odwdzięcza się stałym wzrostem, a wraz z nim - zyskami. Niepielęgnowana, oglądalność pikuje w dół, strącając przy okazji w niebyt wszystkich, którzy się temu przysłużyli. To właśnie przydarzyło się Tomaszowi Danielakowi (Andrzej Kłak). Jego kariera wisi na włosku, program, który prowadził, zostaje zdjęty z anteny. Danielak jest nikim nawet dla własnej dziewczyny. Chwyta się ostatniej szansy - wymyśla show "Bohater roku", które wylansuje nowego idola Polaków. Na zwycięzcę Danielak typuje mieszkańca Wałbrzycha, Zbigniewa Tataja, który w odruchu serca przygarnął do swojego domu wyrzuconą na bruk kobietę z dzieckiem. Tataj, prostolinijny idealista, wygrywa ustawiony pod niego casting i jako Bohater Roku rusza w Polskę. Czekają na niego nie tylko widzowie, ale także pokusy