"Wrocławski pociąg widm" w reż. Krzysztofa Kopki -premierę Grupy Ad Spectatores ocenia Leszek Pułka w Gazecie Wyborczej.
Trzeba artystycznej bezczelności, aby tuż przed koncertem cygańskiej kapeli i pokazem ogni sztucznych z okazji imienin miasta pytać o życie wewnętrzne ludzi ze swastyką na ramieniu czy czerwonym krawatem na szyi. Krzysztof Kopka zaryzykował. I wygrał. Reżyser i scenarzysta spektaklu Ad Spectatores wygrał z banałem. Nikt, kto do Spectatorsów przyszedł w sobotni wieczór, nie zobaczył tego, co dziś trendy czy lans. Mimo to Wrocławski pociąg widm zda się teatralnym wydarzeniem roku. To epicka i dramatyczna opowieść o ludziach z krwi i kości, miotanych przez historię niczym marionetki. Nie w teatralnej sali, lecz w zrujnowanym, dworcowym wnętrzu od pierwszej minuty czujemy ich zapach, widzimy krople potu i łzy. Brechtowskiej w stylu opowieści o Wrocławianach nie można zmieścić w kilku anegdotach. Przez bite cztery godziny wędrujemy z bohaterami przez najtrudniejsze lata miasta. Najpierw usiedliśmy w wieży Hauptbahnfhof Breslau, by nocą 10 listopada 1938 r.