EN

22.03.2011 Wersja do druku

Nieznane losy geodety

"Moja pierwsza zjawa" w reż. Weroniki Szczawińskiej w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Skłamałbym, wyznając, że zawsze chciałem zobaczyć geodetę w akcji - mierniczego pól, łąk i ulic, geometrę na świeżym powietrzu. I że gdy zobaczyłem go, to w okolicznościach nieprzewidzianych, gdyż nocą oraz blisko pożaru przybudówki z jasnego drzewa. Nie. Okoliczności nie były ani przewidziane, ani nieprzewidziane. Były żadne, jak 99 procent wszystkiego, co się zdarza. Ot, kiedyś skręciłem w pierwszą, nie w drugą przecznicę, bo jakoś tak "mi się poszło". Mogło inaczej. Stał na rogu, wygięty, chwiejąc się. Lewą ręką oparty o trójnóg z teodolitem na szczycie - prawą obmacywał umordowaną odzież w poszukiwaniu fajek. Gdy go mijałem, poczułem smugi wczorajszego dnia. Jedno pewne: tamten geometra na świeżym powietrzu to odwrotność geometry na scenie Teatru Łaźnia Nowa. Ten jest jak z obrazka (Piotr Wawer). Młody, niby struna prosty, o jasnej twarzy i oczkach błyszczących, w odzieży pastelowej, sportowej, lecz eleganckiej, lekk

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nieznane losy geodety

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 67 online

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

22.03.2011

Realizacje repertuarowe