Na Scenie Kameralnej Starego Teatru odbyła się niedawno niecodzienna uroczystość, a mianowicie premiera nieznanej dotąd sztuki Witolda Gombrowicza. Odkrył ją {#os#13932}Horst Leszczuk{/#}, wyreżyserował i opatrzył swojsko brzmiącym tytułem "Iwona, księżniczka Burgunda". Nie bez racji. Występują tu bowiem te same postacie, akcja przebiega podobnie, a i tekst wydaje się nam znajomy. Jest nieco krótszy, mniej rozbudowany, niektóre kwestie wypowiada kto inny, pobrzemiewają kawałki "Operetki", można go jednak traktować jako swobodną wersję "Iwony". Plasuje się ona gdzieś w okolicach sensacyjno-romansowej powieści pt. "Opętani", którą Gombrowicz napisał ongiś dla zabawy i drukował w gazetowych odcinkach. Pod pseudonimem, bo bardzo się wstydził. Sztuka pt. "Iwona, księżniczka Burgunda" opowiedziana nam przez Leszczuka jest banalną, dość ckliwą historyjką, na dodatek pełną niekonsekwencji i znaków zapytania. Taki utwór nie móg�
Tytuł oryginalny
Nieznana sztuka Gombrowicza
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości Kulturalne Nr 8