Taki tytuł nosi komedia austriackiego pisarza Ödena von Horvatha, której polską prapremierę przedstawi w sobotę Teatr Polski. Przekładu dokonali kierownik literacki tej sceny Andrzej Wanat i znawca tej literatury, też poznaniak, dr Hubert Orłowski. Inscenizuje ją jeden z czołowych reżyserów polskich TADEUSZ MINC.
Dlaczego podjął się pan akurat ten utwór wprowadzić na scenę? - Była to propozycja teatru - odpowiada reżyser - jedna z wielu. Tekst najpierw nieco mnie zdenerwował brakiem pewnych zawiązków dramatycznych, a potem zafascynował specyficzną ironią, ludowością w pojęciu kultury masowej, mieszczańskiej. Jednym słowem: zaniepokoił! Horvath pierwszy odkrył tworzywo literackie w obiegowym języku mieszczaństwa, na który my w Polsce nie jesteśmy uczuleni: trzeba było dopiero takiego Hasiora, aby dojrzeć tworzywo w odpadkach, makulaturze, złomie! Przyjęliśmy konwencję nieco wodewilową, formę kina, które przechodzi przełom od niemego do dźwiękowego. Znakomicie uchwycił to scenograf Zbigniew Bednarowicz w projektach zabudowy sceny, jak i doborze rekwizytów, kostiumów. Podobnie stylowa jest muzyka Ryszarda Gardy. - Starałem się odtworzyć nastrój kina lat dwudziestych - wyjaśnia kompozytor - muzyka jest rodzajem podkładu, przerywników, gdy pojawiaj�