Prawie nic nie wiemy o starożytnym europejskim teatrze. Poza tym, że chętnie się zmieniał. Wiemy też, że przezywana postępem przemiana, jest wysoko oceniana w kulturze europejskiej. Inaczej niż gdzie indziej. Niż we wschodnich teatrach, w których formy sztuki swoją głębię czerpią z niezmienności. Oglądając Owidiuszowskie Metamorfozy czyli Przemiany trudno nie zadać sobie pytania o sens wszelkiej zmiany. Dla Metamorfoz Owidiusza amerykański reżyser przekształcił małą scenę Teatru Dramatycznego, sprawiając, że wszystko stało się widoczne. Zrezygnował z piętrzących się tam krzeseł, z których nic spoza piątego rzędu zwykle nie widać. Na salę wpuścił nie więcej niż stu widzów skupionych wokół maty, na której ubrani w kimona aktorzy przedstawiali powstawanie i przekształcanie się świata. W takt muzyki kołatek, bębenków, delikatnych dzwoneczków aktorzy Teatru Dramatycznego opowiadali nam losy Prozepiny, o okrucieństwach
Źródło:
Materiał nadesłany
Nowy Świat nr 20