W Anglii, w miasteczku Puddleby nad rzeką March, mieszkał doktor Jan Dolittle (co po polsku przekłada się: Nierobek). Ale jego praktyka lekarska nie przynosiła mu dochodów. Pacjenci rzadko zjawiali się u niego, a jeśli, to tylko raz. Pewnie dlatego, że poczekalnia pełna była rozmaitych zwierząt. A to na krześle leżała biała mysz, spod krzesła wychodził jeż, po korytarzu włóczyła się kaczka, na podwórku przechadzał się koń, owce, można było zobaczyć swawolącą małpkę, nie mówiąc o chmarach wróbli, gołębi, kur, psów. Bo doktor Dolittle lubił zwierzęta. I kiedyś grono jego ulubieńców, pies Jip, kaczka Dab-Dab, prosię Geb-Geb i papuga Polinezja, zatroskanych ubóstwem doktora uradziło, by zasugerować mu, aby zamiast leczyć ludzi - leczył zwierzęta. Ale żeby dobrze leczyć, powinien poznać mowę zwierząt. Postanowiły go więc nauczyć języka zwierząt. A gdy się nauczył, zasłynął wśród zwierząt całego św
Tytuł oryginalny
Niezastąpiony Doktor
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Śląska nr 28