"Wiśniowy sad" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Iwona Kłopocka w Nowej Trybunie Opolskiej.
Z mieszanymi uczuciami wychodziła publiczność z sobotniej premiery "Wiśniowego sadu" w Teatrze Kochanowskiego. Tomasz Konina zrobił przedstawienie o ludziach, którzy tracą swoje miejsce na ziemi, muszą rozstać się ze światem dzieciństwa, drogich wspomnień - i pójść w nieznane. Najbardziej klarowne było ostatnie 15 minut, które widzowie oglądali z balkonu. Finał ze "znikającym" domem i zamkniętym w nim Firsem (świetny Grzegorz Minkiewicz), przedstawicielem starego porządku - przejmujący wizualnie i wzruszający. Poprzedzające je dwie godziny, spędzone na parterze, rozwleczone były niemiłosiernie na podglądaniu - oddanej z detalami -Czechowowskiej powszedniości jego bohaterów i ich niezadowolenia z szarej egzystencji. Aktorzy grali tak, jakby umowna czwarta ściana była ścianą pancerną - mówili wyłącznie do siebie, nie dbając o to, czy ktokolwiek ich słyszy (i niewielu słyszało). Niezadowolenie z życia udzielało się widzom.