Premiera ta, od samego początku budziła szczególne zainteresowanie poprzez świadomie wkalkulowane w jej koszta, ryzyko. Ryzyko przede wszystkim dla teatru, ale także dla firmującego spektakl reżysera. Z jednej strony Franz Kafka i jego tajemniczo - somnambuliczna, owiana legendą i niełatwa w odbiorze proza, z drugiej, debiut w tradycyjnym teatrze "pudełkowym" twórcy i reżysera Teatru Ósmego Dnia, który dotychczas programowo znajdował się w permanentnej opozycji wobec teatru oficjalnego, a teraz oto zdecydował się poddać jego rygorom oraz wymogom innej przecież zupełnie publiczności. Wszystko to, pomijając już nawet sam kontekst emocjonalny chwili oraz kontestacyjny rodowód teatralny Lecha Raczaka, zdawało się zapowiadać albo spektakl wydarzenie, albo też artystyczno - interpretacyjny skandal. Obawiam się jednak, że przedstawienie to w sumie przyniosło rozczarowanie. I to rozczarowanie dla obu stron, bo zarówno dla wyznawców Lecha Ra
Tytuł oryginalny
Niewygrany Proces
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski nr 69