"Niewina" w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Małgorzata Ruda w Dekadzie Literackiej.
Żaden tekst dramatyczny ostatnich lat nie drażnił mnie tak bardzo, jak Niewina, wewnętrzną pustką, nijakością diagnoz społecznych i psychologicznych, myślowym galimatiasem. W Niewinie obecne są wszystkie dyżurne wątki współczesnej literatury, nie tylko dramatycznej. A więc wyobcowani, nielegalni, ciemnoskórzy imigranci, chorzy na niemożność przeciwstawienia się losowi; pozbawieni nadziei bezrobotni; kobiety daremnie marzące o macierzyństwie; cierpiące na przekwitanie intelektualistki, nienawidzące wszystkiego i wszystkich; ich udręczeni mężowie; a przede wszystkim miasto-moloch, okrutny i bezwzględny dla tych ludzi - dla kalekich matek, oszalałych z samotności samobójców, ślepych striptizerek. W tym nadmorskim mieście ludzie spotykają swoje nieszczęście i zabijają się, albo żyją z nim, złorzecząc mu i szydząc z niego. Dachy i okna domów służą tu głównie samobójcom, a rozwścieczeni zatrzymanym ruchem kierowcy dopingują niezde