EN

25.10.2021, 10:34 Wersja do druku

Niewielki sklepik z horrorami w samym sercu Warszawy

"Little Shop of Horrors" Howarda Ashmana w reż. Antoniusza Dietziusa z Teatru Muzycznego Proscenium na Scenie Relax w Warszawie. Pisze Wioleta Rosłoniec w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. teatru

Czy zastanawiałaś/eś się kiedyś jaką cenę gotowa/y jesteś zapłacić za choćby kilka chwil szczęścia? Jak łatwo może wyślizgnąć się z rąk sukces okupiony krwią?  Odpowiedzi na te i kilka innych pytań poszukuje Teatr Proscenium w spektaklu „Little Shop of Horrors” zrealizowanym na deskach warszawskiej Sceny Relax.

W sierpniu 2020 roku w historycznym budynku kina Relax, na tyłach dawnych domów Centrum przy ul. Marszałkowskiej w Warszawie, swoją działalność rozpoczęła Scena Relax. Scena teatralna, kabaretowa, koncertowa, która na kulturalnej mapie Warszawy pojawiała się w chwili, gdy wiele instytucji zadawało sobie pytanie: „co dalej?”, czyli w pandemii. To właśnie nieoczekiwane wystąpienie wirusa wymusiło na inwestorach opóźnienie otwarcia. Oglądając polską prapremierę musicalu „Little Shop of Horrors” sądzę jednak, że warto było czekać.

Niepozorny pasjonat botaniki imieniem Seymour, za sprawą pewnej rośliny zakupionej od chińskiego handlarza, odmienia los swój oraz mieszkańców Skid Row – dzielnicy biedy w Los Angeles. Tak w jednym zdaniu zamknąć można fabułę musicalu wystawionego w teatrze przy ul. Złotej 8. Zarysujmy ją jednak nieco szerzej… Seymour i Audrey to jedyni pracownicy kwiaciarni należącej do pana Mushnika. Interes słabo idzie do chwili, kiedy Seymour kupuje dziwną roślinę. Nazywa ją Audrey II. Sytuacja wymyka się jednak spod kontroli, kiedy chłopak odkrywa, że roślinka nie potrzebuje podlewania, ponieważ żywi się krwią… ludzką krwią.

Autorem muzyki do „Little Shop of Horrors” jest Alan Menken – ośmiokrotny zdobywca Oscara, kompozytor spektakli takich jak m.in. „Mała Syrenka”, „Piękna i Bestia”, „Aladyn”, „Dzwonnik z Notre Dame”, „Pocahontas” czy „Sister Act”. Sam musical powstał na podstawie scenariusza filmu z roku 1960. Inspirację tym okresem widać w kostiumach, a także w scenografii, której autorami są Bartłomiej Szrubarek oraz Antoniusz Dietzius. Wnętrza kwiaciarni i gabinetu dentystycznego, a także ulice stylizowane są na lata 60., co powoduje u widza wrażenie przeniesienia się w czasie. Choć, niestety, same dekoracje należą do przeciętnych.

Na uwagę zasługuje jednak obsada aktorska, w skład której wchodzą zarówno profesjonaliści, studenci aktorstwa, ale również pasjonaci musicalu, wykonujący na co dzień inne zawody. Tym bardziej zaskakuje jakość spektaklu i profesjonalizm twórców oraz wykonawców. „Little Shop of Horror” nie jest produkcją amatorską i słychać to w większości utworów. Najlepszy głos w spektaklu prezentuje Katarzyna Kanabus występująca w roli Ronnette, dziewczyny z sąsiedztwa.  Razem z Crystal (Julia Bielińska) i Chiffon (Aleksandra Lewicka) tworzą świetny tercet wokalny, który towarzyszy – przypominając grecki chór – pozostałym bohaterom przez całą historię. Trzy tajemnicze dziewczyny prezentują się niczym trzy gracje, a ich występy stanowią podkład do wielu utworów w musicalu. Na uznanie zasługuje również duet Seymoura Krelborn’a oraz właściciela kwiaciarni pana Mushnika (w tych rolach Bartłomiej Szrubarek i Mateusz Otłowski) w utworze „Mushnik i Syn”. To zdecydowanie najlepsze wykonanie piosenki w całym spektaklu.

Warto zadać pytanie: czym byłby musical bez muzyki granej na żywo? W spektaklu „Little Shop of Horrors”, podobnie jak w przypadku wielu innych produkcji światowego formatu, wybrzmiewa muzyka grana przez pięcioosobowy band pod kierownictwem kompozytora, dyrygenta i pianisty Jarosława Praszczałka. W najnowszej produkcji Teatru Muzycznego Proscenium nie zobaczymy wymyślnych choreografii, angażujących cały zespół, a jedynie proste układy, stanowiące jednak dobre dopełnienie spektaklu.

Na zakończenie warto wspomnieć o akcji „Teatr domaga się krwi!” zainaugurowanej przez TM Proscenium i Scenę Relax, w ramach której realizowana jest polska prapremiera spektaklu. Jej celem jest dbanie o poszerzenie świadomości społecznej o krwiodawstwie, co z pewnością w nietypowy sposób zostaje zrealizowane.

Wizyta na spektaklu „Little Shop of Horrors”, zrealizowanym na deskach Sceny Relax, z pewnością nie jest horrorem. To prawdziwa przyjemność! Scena przy ul. Złotej 8 stała się ważnym i wartym odwiedzenia miejscem na teatralnej mapie stolicy. Ale czy już samo hasło promocyjne spektaklu, brzmiące „Krwiożercza roślina dotarła do Warszawy”, nie zachęca przynajmniej do przywitania się z Audrey II? 

Tytuł oryginalny

Niewielki sklepik z horrorami w samym sercu Warszawy

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wioleta Rosłoniec

Data publikacji oryginału:

24.10.2021