"Erwin Axer" Baniewicz jest w zasadzie pracą materiałową, pokazującą, w jaki sposób krytyka rozumiała twórczość Axera. Autorka nie próbuje zrekonstruować przedstawień na podstawie recenzji i dostępnych dokumentów, zapewne nie zawsze jest to możliwe - pisze Małgorzata Ruda w Teatrze.
Czytając Erwina Axera Elżbiety Baniewicz, gruby, ponad pięciusetstronicowy tom, myślałam, jak trudnego zadania podjęła się autorka. Erwin Axer wyreżyserował na scenach polskich i obcych prawie setkę przedstawień, kilkanaście spektakli telewizyjnych i słuchowisk radiowych, był dyrektorem jednego teatru przez trzydzieści pięć lat, napisał kilka wspaniałych książek złożonych z felietonów i esejów drukowanych w "Dialogu" i "Teatrze". A przecież nie tylko ilościowe bogactwo tej twórczości sprawia kłopot badaczowi. Baniewicz musiała zmierzyć się z legendą Axera - reżysera wiernego autorowi, wyrażającego się jedynie poprzez tekst i aktora, rezygnującego z widowiskowości, apolitycznego, profesjonalisty, którego warsztatowa precyzja nie zachwyca, choć imponuje. Słowem autorka monografii stanęła wobec trudnego zadania sprawdzenia całego arsenału krytycznych stereotypów, etykietek i sądów dotyczących dawnego dyrektora Teatru Współczesnego w Wa