Radna Tomaszewska z PiS-u w teatrze nie była. Spektaklu nie widziała. Ma więc wystarczające kwalifikacje, żeby zażądać wyjaśnień od samorządu województwa mazowieckiego i marszałka Adama Struzika, któremu podlega Teatr Polski w Warszawie. Mają oni wyjaśnić, czy "Zemsta" Fredry wystawiona w tym teatrze nie gorszy obywateli, zwłaszcza dziatwy szkolnej.
Wszystko wzięło się stąd, że do teatru poszła jej koleżanka z PiS-u, pani Wanda Krajewska-Hofman, też radna, tylko już była. I zobaczyła na scenie Cześnika (Olbrychskiego). Cześnik był goły. Ale siedział w beczce. I musiał byłej radnej sprawić zawód, że z tej beczki nie wyszedł, żeby pokazać się w całej krasie. Dość, że się zgorszyła i swoje zgorszenie opublikowała w tygodniku "wSieci": "Pierwsza scena -Cześnik w pomieszczeniu, którego charakter trudno określić, siedzi goły w beczce, tak w beczce! Jest polewany wodą przez służbę". Rejent (Andrzej Seweryn), aczkolwiek ubrany, gorszy jednak bardziej: "Jest ubrany w strój przypominający ubiór osoby duchownej. Na szyi ma zawieszony krzyż, w ręku różaniec i po scenie chodzi z chorągwią, jakie nosi się w kościele w czasie procesji. Tak jest przedstawiony Rejent szlachciura". Potem z lektury zgorszenia byłej radnej dowiadujemy się, że ma ona na osiedlu jeszcze budkę z alkoholem, prawdop