"Kobiety bez znaczenia" Alana Bennetta w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Prawie nikt ich nie dostrzega. Zabiegają więc o tę resztkę zainteresowania, wciąż zajęte sprawami, które wynajdują, by potwierdzić swoje istnienie. Samotne, starzejące się kobiety z cyklu monologów Alana Bennetta "Gadające głowy" walczą o życie. Na małej scenie Teatru Dramatycznego spotykamy dwie. To właściwie dwa monodramy inteligentnie splecione przez reżysera Grzegorza Chrapkiewicza. Peggy Schofield (Halina Łabonarska), zapracowana sekretarka, zaczyna opowiadać o swoim życiu bez zdarzeń, w którym każdy drobny detal staje się wydarzeniem: lunch w jej ulubionym kąciku, ukłon szefa, rozmowa z koleżanką. O czym? Nie pamięta. Tak toczy się to zabiegane życie, mające poświadczać, że całe biuro na niej stoi. Jeszcze ciągle z uśmiechem, jeszcze w biegu, nawet w szpitalu, gdzie obowiązki biurowe zastępuje roznoszeniem gazet i listów pacjentów. Ale krążenie panny Schofield zaczyna się zacinać, bieg przez życie staje się coraz wolniejszy,