"Jedną ręką" w reż. Anny Smolar w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Kamila Paprocka w Teatrze.
Spektakl zaczyna się efektownie. Światło na widowni i scenie zgaszone, huk latających samolotów, wycie psów - odgłosy wojny. Na ekranie znikająca wiejska droga, widziana z okna pędzącego samochodu. Maszyna rozkręca się. W ciemności majaczą dwie postaci kobiece; jedna z nich, jakby dotknięta chorobą, histerycznie wpada w ramiona drugiej. Zapowiada się frenetyczny seans teatralny. Anna Smolar przejęła jako konwencję formę, w jakiej tworzy Joel Pommerat - zainscenizowała proces "pisania na scenie". "Jedną ręką" to spektakl "otwarty". Scenografia uboga: tworzą ją właściwie same krzesła, przestawiane co jakiś czas przez aktorów oraz schowany w rogu sceny stolik, zastawiony polnymi kwiatami i butelkami. W takim pustym krajobrazie bardzo wiele zależy od aktorów, którzy siedzą tuż obok widzów po bokach sceny; gdy jest ich czas, schodzą z krzeseł, potem na nie wracają. Robi się trochę niezręcznie, gdy jednak nie mogą się wycofać, wtedy przysłuchu