"Przypadek Klary" na tle współczesnej dramaturgii wydaje się łatwym, chodliwym kawałkiem. Nikt tu nikogo nie morduje, nie wydłubuje oczu, ba, nawet nie gwałci! Problem - współczesny, powszechny, bolesny (żadnej perwersji, nie, nie, nic z tych rzeczy) - postawiony jest jasno i mocno, postaci wyraziste, przesłanie czytelne: reżyserski raj. Ale to pozory. Dea Loher otwarcie deklaruje swój sprzeciw wobec pisania "pod teatr". Dlatego jej dramaty z założenia stawiają opór scenicznej konkretyzacji, są pełne pułapek i inscenizacyjnych mielizn. Pod groźbą scenicznej katastrofy wymuszają reżyserską czujność, inwencję i odwagę. Zamiast smacznym kąskiem - okazują się więc wyzwaniem. Paweł Miśkiewicz, reżyser wrocławskiej prapremiery dramatu, wyzwanie przyjął. Zaadaptował tekst w duchu nowego gatunku telewizyjnego-telenoweli dokumentalnej. Ten wybór od razu oddala zarzuty o banał, bo przecież od skrzyżowania reportażu z "Bi
Tytuł oryginalny
Nieudolna odmiana przez przypadki
Źródło:
Materiał nadesłany
Opcje nr 1