"Woyzeck" Georga Buchnera w reżyserii Rudolfa Zioły, przywieziony z gdańskiego Teatru Wybrzeże, jest pierwszym w tegorocznej edycji Warszawskich Spotkań Teatralnych ewidentnym rozczarowaniem. Równie ciekawe, jak obserwowanie akcji scenicznej, było jednak śledzenie nastrojów na widowni Teatru Dramatycznego. Tak ostentacyjnego okazywania dezaprobaty dawno w teatrze nie widziałem. Część młodego środowiska krytyków wśród fochów i grymasów opuściła "Dramatyczny" w przerwie, wystawiając jak najgorsze świadectwo nie zaproszonemu przedstawieniu, ale sobie. Gdański "Woyzeck" jest rzeczywiście spektaklem nieudanym. Jego podstawowa słabość bierze się z faktu, że Ziołę interesuje wyłącznie opowiedzenie historii wojskowego fryzjera, który nagle z premedytacją zabił kobietę, z którą żył. W nie dokończonym dramacie zawarł Buchner skończony i kompletny obraz świata, gdzie bezbronna jednostka nie może w pełni zapanować nad swoim losem. Dramat uznawano
Tytuł oryginalny
Nieudana relizacja dramatu Buchnera
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 278