"Alicja w krainie czarów" w reż. Adama Frontczaka w Operze Wrocławskiej. Pisze Adam Domagała w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Zaczyna się ten spektakl bardzo przyjemnie - bohaterka zasypia nad książką na tle "Dziwnego ogrodu" Mehoffera, później goni napędzanego bateryjkami białego królika i po długiej zjeżdżalni wpada do króliczej norki, gdzie, jak wiadomo, czekają na nią rożne przygody. Niestety, widowisko w reż. Adama Frontczaka i z bajkowymi kostiumami Małgorzaty Słoniowskiej grzęźnie w mechanicznej inscenizacji, ma męczące rwane tempo, a na abstrakcyjne tematy - bo o tym jest przecież książka Lewisa Carrolla, obfitująca w filozoficzne i logiczne rozważania - śpiewacy dialogują nie zawsze wyraźnie. Sama opera Robeta Chaulsa, z nachalnie cytowanym Wagnerowskim "Cwałem Walkirii", nie ma szans, by uwieść dziecięcego słuchacza - za mało tu chwytliwych melodii, za dużo trudnych, choć ciekawych, współbrzmień. Cztero- i pięciolatki pod koniec niespełna godzinnego spektaklu mocno się już niecierpliwiły, niektóre - jak mój syn - wymogły na rodzicach natychmiastowe