Przy dzisiejszych nastrojach społecznych ksiądz czy biskup na scenie działa tak, jak kiedyś milicjant: samym wejściem budzi śmiech. Teatr to wie. Starą brazylijską komedię o parze łotrzyków nabierających na proste sztuczki pobożnych mieszczan i chciwych klechów faszeruje a to polsko brzmiącymi imionami, a to wzmiankami o Licheniu, Świebodzinie czy hodowli danieli w arcybiskupim pałacu. Są i boleśniejsze zaczepki. Chrystusowi, co przychodzi sądzić grzeszników, pisarz dał twarz czarnoskórego zmęczonego robotnika z faweli. Polski reżyser zmienia go na boskim tronie w tradycyjnego żyda, z pejsami i w jarmułce, nie odbierając postaci szlachetnego majestatu; rozbawienie na poznańskiej widowni jakoś dziwnie wtedy gaśnie. Nierówna jest ta satyra, rubaszna, chwilami irytująco prostacka. Broni się widowiskowością, wigorem czwórki młodziutkich aktorów wziętych prosto z dyplomu wrocławskiej szkoły teatralnej i ścigającego się z nimi na temperamenty zes
Tytuł oryginalny
Nieświęty obrazek
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło nr 10