"Straszny dwór" to opera, która musi znajdować się w repertuarze każdego polskiego teatru operowego, i naturalnie w Operze Narodowej Moniuszkę grano także. Tyle że w kontrowersyjnej inscenizacji Andrzeja Żuławskiego, która jakoś nie chciała się przyjąć. A że narodowa opera być musi, dyrekcja warszawskiej sceny zdecydowała się przygotować zupełnie nową inscenizację, wychodząc ze słusznego założenia, że "remontowanie" chybionych spektakli nie na wiele się zdaje. Reżyserię "Strasznego dworu" powierzono Mikołajowi Grabowskiemu, specjaliście od - mówiąc skrótowo - staropolszczyzny. Dla dyrektora artystycznego łódzkiego Teatru Nowego był to bodaj operowy debiut. I od razu trzeba przyznać, że udany. Grabowski nie wydziwia i nie plącze. Jako człowiek o wspaniałym poczuciu humoru pozwala sobie natomiast na pewien dystans i leciuteńką drwinę: nie ukrywa, że akcja dzieje się w zaścianku i jest tak samo zaściankowa, ja
Tytuł oryginalny
Niestraszny dwór
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Łódzki - Wiadomości Dnia nr 36