"Ambasadora" Sławomira Mrożka grano w Warszawie w roku 1981 - i wtedy była to sztuka ewidentnie na czasie. Autor, w ledwie zawoalowany sposób, opisuje różnice w uprawianiu sztuki dyplomacji przez totalitarny Związek Sowiecki i demokratyczne Stany Zjednoczone. Różnice, które sprawiały, że ZSRR prowadził swe niezbyt subtelne gierki, a drugie supermocarstwo było jedynie w stanie robić dobrą minę do złej gry. Wy nam wierzycie, bo chcecie nam wierzyć - uparcie powtarza komunistyczny funkcjonariusz, ambasadorowi drugiej strony. I mogłoby się wydawać, że dziś sztuka Mrożka to jakaś ramotka, staroć wyciągnięta z lamusa tylko dlatego, że nazwisko autora pozwala spodziewać się niezwykłej frekwencji. Był przecież Reagan, który imperium zła nazwał po imieniu. Amerykanie przestali ufać Sowietom, a uwierzyli w system obrony przeciwrakietowej. Ale historia uczy, że nierzadko państwami kierują ludzie, którzy muszą komuś wierzyć. Sta
Tytuł oryginalny
Niestety, ciągle aktualne
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Solidarność nr 25