POLSKA prapremiera Arrabala odbywała się w Sali Prób warszawskiego Teatru Dramatycznego o godzinie dwudziestej. Tego samego dnia, o pół godziny wcześniej, na dużej scenie tego samego teatru grane było "Życie jest snem". Publiczność sąsiadujących sal miała przerwę o tej same i godzinie, spotkanie obu grup nastąpiło w palarni i na kamiennych schodach przed wejściem. Bez trudu można było zgadnąć, kto z której sali wyszedł. "Calderoniści" byli inni niż "arrabaliści". Pierwsi byli rozgrzani (to nie upał!), rozmawiali, ruchy mieli żwawe. Drudzy z apatią, ze spuszczonym wzrokiem snuli się od kiosku z książkami do drzwi wejściowych przez które tęsknie zerkali na Plac Defilad - z powrotem. Nie można oczywiście porównywać klasyka Calderona z Arrabalem, który chce być pisarzem awangardowym, nie można żądać, aby w maleńkiej Sali Prób działo się to samo, co na dużej scenie. O co innego tu i tu chodzi: w Sali Prób szuka się, na scenie du
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 150