EN

14.06.2023, 13:11 Wersja do druku

Nieśmiertelny „Skrzypek na dachu“

„Skrzypek na Dachu” w reż. Jana Szurmieja, w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Pisze Krzysztof Korwin-Piotrowski w miesięczniku „Śląsk”.

fot. mat. teatru

19 maja w Teatrze Muzycznym w Łodzi miało miejsce uroczyste wznowienie „Skrzypka na dachu" w reżyserii i choreografii Jana Szurmieja. Dyrekcja teatru postanowiła w ten sposób uczcić jubileusz 40-lecia polskiej prapremiery tego słynnego musicalu. 5 maja 1983 roku Maria Fołtyn wyreżyserowała po raz pierwszy ten spektakl w Łodzi, a w roli Tewjego Mleczarza obsadziła słynnego polskiego basa Bernarda Ładysza, urodzonego w Wilnie w 1922 roku, a zmarłego 3 lata temu.

Któż z nas nie zna tego musicalu? Jako dziecko oglądałem z rodzicami wspaniały amerykański film w reżyserii Normana Jewisona z Chaimem Topolem w roli Tewjego. Na długie lata ten obraz ukształtował dla mnie wzór musicalu Jerry'ego Bocka i głównego bohatera.

19 maja 2023 roku zostałem zaproszony do Teatru Muzycznego w Łodzi na uroczyste wznowienie „Skrzypka na dachu" w reżyserii i choreografii lana Szurmieja. Dyrekcja teatru postanowiła w ten sposób uczcić jubileusz 40-lecia polskiej prapremiery tego słynnego musicalu. 5 maja 1983 roku Maria Fołtyn wyreżyserowała po raz pierwszy ten spektakl w Łodzi, a w roli Tewjego Mleczarza obsadziła słynnego polskiego basa Bernarda Ładysza (urodzonego w Wilnie w 1922 roku, a zmarłego 3 lata temu), jego zmiennikiem został wtedy niespełna 30-Ietni Zbigniew Macias.

Później nastąpił tryumfalny pochód „Skrzypka na dachu" na polskich scenach. Premiery odbyły się w Poznaniu (1984, Teatr Wielki, reż. Jan Maciejowski), Gdyni (1984, Teatr Muzyczny, reż. Jerzy Gruza), Wrocławiu (1991, Operetka Wrocławska, reż. Jan Szurmiej), Bydgoszczy (1992, Opera Nova, reż. Artur Hoffman), Krakowie (1993, reż. Marek Weiss-Grzesiński) i Warszawie (1993, Teatr Wielki, reż. Jerzy Gruza).

28 listopada 1993 roku siedziałem oczarowany na widowni chorzowskiego Teatru Rozrywki podczas premiery „Skrzypka na dachu". Spektakl wyreżyserował Marcel Kochańczyk (również scenograf), a współpracą reżyserską i choreografia zajął się mistrz Henryk Konwiński. Kierownictwo muzyczne wspólnie z Jerzym Jarosikiem objął legendarny twórca Leopold Kozłowski, urodzony w 1918 roku w Przemyślanach koło Lwowa. Wspaniały żydowski artysta byt też konsultantem muzycznym „Skrzypka na dachu" w Gdyni, Wrocławiu, Krakowie, Warszawie. Kozłowski pracował jako kompozytor, dyrygent i pianista, kierownik muzyczny Teatru Żydowskiego w Warszawie i cygańskiego zespołu Roma. Nazywano go ostatnim polskim klezmerem. Zmarł w Krakowie w 2019 roku. Kostiumy do chorzowskiego spektaklu zaprojektowała Barbara Ptak, współpracująca z Jerzym Kawalerowiczem, Romanem Pobliskim, Andrzejem Wajdą, Kazimierzem Kutzem, Jerzym Antczakiem, Januszem Majewskim... Dobór realizatorów był wiec wyjątkowy na skalę ogólnopolska. Nic więc dziwnego, że krytycy i publiczność przyjęli przedstawienie entuzjastycznie. Złotą Maskę przyznano bezapelacyjnie Stanisławowi Ptakowi, a Specjalną Złotą Maskę im. red Barbary Sośnierz otrzymał Henryk Konwiński.W spektaklu wystąpiła plejada gwiazd, miedzy innymi; Marta Kotowska (Gołda), Maria Meyer (Hudel), Izabela Malik (Szprynca), Elżbieta Okupska (swatka Jenta), Artur Świec (Motel), Robert Talarczyk (Perczyk), Jacenty Jędrusik (Lejzor), Adam Szymura (Modercheim), Edward Skarga (Rabin), Krzysztof Respondek (Nauin)... Nawet najmniejsze role były doskonale obsadzone. Została idealnie zachowana bardzo ważna w tym musicalu równowaga między niełatwymi do zagrania scenami aktorskimi oraz popisowymi scenami zbiorowymi, wokalno-tanecznymi. Przedstawienie było porywające, z niesamowitym rytmem, doskonalą dramaturgią i temperaturą emocji. Stanisław Ptak stworzy! prawdziwą kreację. Miałem wrażenie, że włożyłwtę rolę całe swoje aktorskie i życiowe doświadczenie. Był prawdziwy w emocjach, śmiał się i cierpiał tak, że wyciskał łzy radości oraz wzruszenia.

Z takim bagażem wspomnień jechałem do Łodzi, by zobaczyć „Skrzypka na dachu" w reżyserii Jana Szurmieja. Wiele razy słyszałem o tym, jakim znakomitym Tewje jest Zbigniew Macias. Artysta bardzo dobry od strony aktorskiej, dysponujący głosem barytonowym o pięknej głębokiej barwie, był przez wiele lat gwiazdą Opery Narodowej w Warszawie, a z Teatrem Muzycznym w Łodzi miał związek od młodości (od 1981 roku). Jest bardzo cenionym śpiewakiem operowym i musicalowym.

Żałuję jednak, że nie było mi dane widzieć premiery w 1999 roku w Łodzi i zobaczyłem to przedstawienie dopiero po 24 latach. Nie sposób utrzymać takiego samego poziomu wykonania przez prawie ćwierć wieku, tym bardziej, że prawie cała obsada się zmieniła. Miałem wrażenie, że za mało czasu poświęcono na wznowienie, a najlepiej wypadli młodzi artyści. Starsi grali albo zbyt farsowo, albo bez odpowiedniego tempa i dramaturgii. Najbardziej zawiodła mnie Aleksandra Janiszewska w roli swatki Jenty, która razem z reżyserem potraktowała to zadanie w sposób zanadto farsowy, wręcz wulgarny. Agnieszka Gabrysiak w roli Gołdy miała lepsze sceny, ale zbyt często wpadała w sztuczny śpiewny ton wypowiedzi, jakby grała hrabinę w operetce, a przecież jest tu żoną mleczarza. Zbigniew Macias grał dobrze, ale niektóre sceny z jego udziałem nie miały odpowiedniego rytmu. Natomiast śpiewał wspaniale, a „Gdybym był bogaczem" zabrzmiało w jego wykonaniu brawurowo. Jego Tewje był prawdziwy i wzruszający podczas rozmów z córkami. Scena z rzeźnikiem, zabawne qui pro quo (Lejzor chce córkę Tewjego za żonę, a mleczarz myśli, że rozmawiają o jego krowie) była tu za bardzo celebrowana. Odniosłem wrażenie, że reżyser i choreograf w jednej osobie podczas prób wznowieniowych skupił się głównie na sytuacjach zbiorowych i tanecznych, a nie poświęcił wystarczająco dużo czasu na dopracowanie wszystkich scen aktorskich. Może zbyt zaufał starszym, doświadczonym artystom. Z kolei młodzi byli świetni. Zarówno Sylwia Struzińska (Cajtł), Emilia Klimczak (Hudł), Twa Spankowska (Chawa), jak również mężczyźni Karol Lizak (krawiec Motł Kamzoil), Przemysław Pawłowski (student Perczyk) i Kamil Olczyk (Rosjanin Fiedka) zaprezentowali świeżość, precyzyjne aktorstwo i dobrą stronę wokalną.
Pamiętam, jak obejrzałem chorzowskiego „Skrzypka na dachu" po wielu latach od premiery. Nie było w nim już dawno Stanisława Ptaka i wielu fantastycznych aktorów, nie było też reżysera. Spektakl utracił swoją siłę i czar, więc dyrekcja powiedziała wreszcie po 25 latach: „Żegnaj" To samo stanie się w Łodzi.

Tytuł oryginalny

Nieśmiertelny „Skrzypek na dachu“

Źródło:

Śląsk 6/2023

Autor:

Krzysztof Korwin-Piotrowski

Data publikacji oryginału:

01.06.2023