Jeśliby dawać wiarę często przytaczanym teoriom, mówiącym, że dzisiejsza publiczność oczekuje od teatru przede wszystkim rozrywki, to dramatów Samuela {#au#247}Becketta{/#} w ogóle się grać nie powinno. W myśl tych samych twierdzeń sale teatralne, gdzie akurat gra się na przykład "Końcówkę", powinny świecić pustkami. Rzeczywistość - na szczęście! - wygląda jednak nieco inaczej. Beckett pozostaje niezmiennie w repertuarze wielu teatrów, a już zrealizowane przedstawienia długo nie schodzą z afisza. Oczywiście nie każdą z premier można uznać za jednakowo istotną dla percepcji jego dzieł na naszych scenach, ale niemal wszystkie wnoszą do niej coś nowego. Tak też stało się z Końcówką w reżyserii Jacka {#os#6686}Orłowskiego{/#}. Siła wrocławskiego spektaklu tkwi przede wszystkim w wierności autorowi, intensywności przekazu i dobrze poprowadzonych rolach. W przypadku Becketta są to zresztą warunki sine qua non, których ni
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości Kulturalne nr 45