Lustracyjno-dekomunizacyjna głupota płynie szeroką falą przez Polskę i zabiera ze sobą wszystko, co spotka na swej drodze. Ostatnio pochłonęła białostocki Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki, o, przepraszam - oczywiście im. Józefa Piłsudskiego. Nie wiadomo, dlaczego wybrano akurat ten moment na rozprawienie się z Węgierką, zapewne jest to kwestia dobrej koniunktury politycznej stworzonej przez panujących braci - pisze Przemysław Szubartowicz w Przeglądzie.
Świeżo zmieniony patron tej zasłużonej placówki stał się przyczyną konfliktu między aktorami a władzami samorządowymi województwa podlaskiego. Zdaniem zespołu, niezrozumiała decyzja o odebraniu imienia Węgierki jest przekreśleniem 60-letniej tradycji białostockiej sceny. Zwłaszcza że to dość rzadki przypadek, by patronem teatru zostawał polityk. Zaczęło się od tego, że Związek Piłsudczyków wystosował apel, zawierający głównie insynuacje, jakoby aktor i reżyser Aleksander Węgierko, który zginął w niejasnych okolicznościach na początku lat 40. XX w., prawdopodobnie w obozie koncentracyjnym, swój talent poświęcił "sowieckiemu okupantowi" jako domniemany agent NKWD. Domniemany, gdyż piłsudczycy żadnych dowodów na to nie przedstawili, koncentrując swą uwagę na tym, że budynek, w którym dziś mieści się teatr, budowany był przed wojną z myślą o Józefie Piłsudskim - miał on być, jako honorowy obywatel Białegostoku, patronem pl