EN

1.03.2007 Wersja do druku

Nieprzytuleni

Gdzież są satyrycy z tamtych lat...

Pies mojej mamy śmiertelnie obraził się na artystę Poniedzielskiego. A było tak. Obiecawszy, że mu wszystko opowiem, zasiadłem na widowni Ateneum, by posłuchać piosenek Jana Kaczmarka śpiewanych przez gromadkę szarych Polaków stojących w kolejce po nic. Szybko zorientowałem się, że to nie spektakl, ale koncert. Sytuacje naszkicowano minimalnie i pretekstowo. Co jakiś czas z lewej kulisy wyłaniał się Poniedzielski, konferansjer, ksiądz, błazen... w każdym razie artysta o twarzy na wieki wieków amen ucieleśniającej polską depresję. Sam brawurowo wykonał legendarną "Kurną chatę", zespół grzmotnął piosenkę o "Kryśce"... Jan Matyjaszkiewicz jako tak zwany staruszek z werwą sprawiał wrażenie, jakby to on osobiście rozmontował wokalnie wszystkie demoludy. Kiedy Anna Dereszowska śpiewała o reglamentacji wierszy Miłosza, wzruszyłem się mocno, bo przypomniał mi się samizdat tomiku "Gucio zaczarowany" czytany pod ławką na fizyce. Podśpiewując

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nieprzytuleni

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 9/01.03

Autor:

Łukasz Drewniak

Data:

01.03.2007

Realizacje repertuarowe