- Biorąc pod uwagę dość chłodny kontakt prasy z nami, przemilczenia, celowe nieumieszczanie informacji o repertuarze, musieliśmy znaleźć jakiś sposób dotarcia do widza, a internet to jeden ze sposobów współczesnej komunikacji - bezpośredni i darmowy. Wiele osób na Facebooku komentuje również nasze wydarzenia - mamy więc feedback niezapośredniczony przez recenzenta - mówi Dorota Sajewska, dramaturg warszawskiego Teatru Dramatycznego w rozmowie z Agnieszką Drotkiewicz z portalu dwutygodnik.stronakultury.
Agnieszka Drotkiewicz: Dwa lata temu, w "Krytyce Politycznej" (nr 13) ukazał się Twój artykuł "Teatralny faszyzm przyjemności". Pisałaś tam m.in. o tym, jak rewolucyjne zmiany w teatrze końca lat dziewięćdziesiątych zmieniają się dzisiaj w swoją karykaturę. Na ile - jako dramaturg Teatru Dramatycznego - tę diagnozę przemieniasz w swój program? Dorota Sajewska: Po opublikowaniu tego tekstu mój znajomy, aktywny politycznie artysta sztuk wizualnych powiedział: "To jest twój manifest, teraz nie możesz już pisać, musisz zacząć działać". Wyplułam tam wszystko to, co we mnie tkwiło, jako rodzaj diagnozy rzeczywistości teatralnej "tu i teraz" i faktycznie miałam poczucie, że nic już więcej nie zrobię, wyłącznie pisząc i krytykując. Bardzo niedługo - pół roku potem - dostałam szansę, by działać: uprawiać ideologię w teatrze. Moją funkcję dramaturga teatru odczytuję właśnie jako bycie ideologiem teatru i nie wstydzę się tego określenia; uw