"Nieprzyjaciel" w reż. Jana Bratkowskiego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.
Ten, kto z uwagą i miłością czytuje Ewangelię, słyszy na jej stronicach bicie serca Chrystusowego - napisał w "Dziennikach" Julien Green, autor "Nieprzyjaciela", którego w łódzkim Teatrze Nowym wyreżyserował Jan Bratkowski. Wydaje się, że reżyser nie wziął sobie do serca zaleceń autora i przeczytał środkową część Greenowego tryptyku bez zaangażowania należnego zamiarowi wystawiania go w XXI wieku. Sztuka francuskiego pisarza, uznawanego za czołowego przedstawiciela nurtu katolickiego w literaturze europejskiej, słusznie spotkała się z chłodnym przyjęciem. To nie jest dobrze napisany tekst: grzeszy dyskursywnością, jednoznacznie rozprawia o wierze w Boga i diabla wielkimi słowami, które, gdy je wypowiedzieć, stają się papierowe. A do tego "Nieprzyjaciel" jest na siłę udramatyzowany: oto trzech przyrodnich braci pożąda tej samej kobiety. Jeden jest jej mężem, niestety, impotentem. Drugiego poznajemy jako jej kochanka - powiedzmy - o zmierzchu