Kiedy sześć lat temu zjawiłam się na próbie spektaklu przygotowywanego przez grupę osób z upośledzeniem umysłowym - wówczas jako gość i widz - nie przypuszczałam nawet, że tego typu działalność pochłonie mnie w takim stopniu. Zarówno praktycznie, jak i teoretycznie. Teatralną pracę z niepełnosprawnymi kojarzyłam wtedy raczej z jej funkcjami pozaartystycznymi - terapią, resocjalizacją lub po prostu pożyteczną zabawą. Terapia przez sztukę, myślałam, to szlachetna idea, ale jej realizacja leży raczej w gestii pedagogów specjalnych niż artystów. Poznając jednak kolejne grupy i zdobywając kolejne doświadczenia - także jako lider, a nie tylko obserwator - szybko odsłoniły się przede mną nowe, zaskakujące terytoria. Wychodząc od stworzonego piętnaście lat temu przez Lecha Śliwonika pojęcia "teatru dla życia", szanując je i korzystając z niego w pracy, czułam potrzebę, by pójść nieco dalej. W Polsce i za granicą odkryłam artystów oraz
Tytuł oryginalny
Nieprofesjonalni
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 5