- Nie może umrzeć coś, co jest już martwe. Krytyce teatralnej złego może już stać się niewiele - rozmowa krytyków o pracy w warunkach pandemii. Ze Stanisławem Godlewskim, Katarzyną Waligórą i Witoldem Mrozkiem rozmawia Katarzyna Niedurny w Dwutygodniku.
KATARZYNA NIEDURNY: Jak wygląda wasza sytuacja zawodowa? Pytam zarówno o to, w jakim momencie zastała was pandemia, jak i o to, co w waszym życiu zawodowym zmieniła. WITOLD MROZEK: Cały czas pracuję, mam nawet wrażenie, że piszę więcej do "Gazety Wyborczej", niż pisałem jeszcze przed pandemią, ale dostaję za to mniej pieniędzy, bo wszystkim nam ścięto pensję o 20 procent. Teraz akurat piszę o spektaklu "Bezkrólewie" na podstawie tekstu Wojciecha Tomczyka w Teatrze Telewizji. Nie straciłem pracy, bo pisanie recenzji zajmuje coraz mniejszy procent mojego życia zawodowego. Pandemia zaś przeszkadza mi głównie w tym, że jeszcze bardziej zaciera się granica między moim czasem wolnym i czasem pracy. STANISŁAW GODLEWSKI: Ja też nie piszę za dużo, jeśli chodzi o recenzje. Przed pandemią miałem taki moment zwolnienia, zajmowały mnie sprawy uczelniane, po załatwieniu których chciałem wrócić do śledzenia bieżącego życia teatralnego, ale jak wiadomo