Tradycją festiwalu Demoludy jest premiera przygotowana przez olsztyński Teatr Jaracza. Tym razem będzie to "Lemoniadowy Joe", sztuka oparta na kultowej czeskiej parodii westernów z lat sześćdziesiątych ub. wieku. Małgorzata Głuchowska, reżyserka przedstawienia, uprzedza, że miłośnicy filmowego pierwowzoru mogą być zdziwieni jego teatralną adaptacją - pisze Magdalena Spiczak-Brzezińska w Gazecie Wyborczej - Olsztyn.
Magdalena Spiczak-Brzezińska: Podjęła się pani próby przeniesienia na scenę westernu. Na czym polega fenomen tego gatunku? Małgorzata Głuchowska: Western mamy we krwi. Znamy doskonale jego język, kod zachowań bohaterów. Uwielbiamy jego stereotypowość i przewidywalność. Od lat spełniał nasze marzenia o czarno-białym, idealnym świecie. Kinematografia od początku lubowała się w jednowymiarowych bohaterach, takich też promowały najpopularniejsze gatunki filmowe: melodramat, horror czy właśnie western. Widz od pierwszych minut wiedział z kim sympatyzować, a kto ostatecznie zostanie odesłany "szeryfom piekielnego trybunału". Pamiętam z dzieciństwa, jak wyjątkowy stawał się wieczór, gdy w telewizji wyświetlano film kowbojski. - Pozostaje jeszcze tylko pytanie: czy western spełniał nasze marzenia, czy je kreował? Portretował, czy generował postawy, fantazje, ideały kobiecości i męskości? Czy język filmu odpowiada na potrzeby publiczności