Sprawa "Klątwy" pokazała, że zdecydowane stawanie katolików w obronie swoich praw ma posmak radykalizmu. Czas postawić pytania o formę ochrony uczuć religijnych - pisze Piotr Semka w tygodniku Do Rzeczy.
Gdyby jeszcze 10 lat temu ktoś zapowiedział wystawienie w stolicy Polski sztuki, w której na stryczku wieszano by papieża Polaka, wielu katolików byłoby pewnych, że reakcją będą masowe protesty. Jeśli nie wielotysięczne demonstracje, to przynajmniej liczne listy protestacyjne od ludzi, dla których Jan Paweł II był kimś ważnym. Teraz - trzy tygodnie po wybuchu skandalu wokół spektaklu "Klątwa" [na zdjęciu] w Teatrze Powszechnym w Warszawie - można odnieść wrażenie, że ludzie wierzący nie do końca są pewni, jak reagować. Przecież skandalizujący spektakl to klasyczne wydarzenie "graniczne". Demonstracja wrogości, która przekracza dotychczasowe najgorsze wyczyny antykościelnych obrazoburców A jednak nawet w środowisku ludzi otwartych na eksperymenty artystyczne, ale zachowujących elementarny szacunek dla tradycji zbiorowej, nie słychać żadnych głosów potępienia. W odróżnieniu od przeszłych konfliktów tego typu nie ma żadnych głosów dystan