Teatr o największej widowni. Misja stuprocentowa. A ja po prostu nie jestem w stanie tego oglądać - pisze Andrzej Horubała w Do Rzeczy.
Kompletnie nie wiem, po co mi ten tekst. Mam przecież też swoje drobne interesiki, które chciałbym rozwinąć w TVP, skąd przepędziła mnie PO, znów chciałbym z fasonem zajeżdżać na Woronicza, by coś tam poprodukować, mam swoich znajomych, którzy w tym całym biznesie robią i przecież całkiem szlachetne to postaci, a jednak nie mogę wytrzymać, po prostu nie mogę i znowu czuję się jak krytyk debiutant, który słyszy zewsząd syki i widzi miny strofujących go dorosłych i bardziej doświadczonych i wie, że oni chcą dla niego dobrze, że może lepiej nie zaczynać. No bo faktycznie: po co o tym opowiadać? Jest tyle książek do przeczytania, jest tyle filmów do obejrzenia, spektakli prawdziwych do zaliczenia, jednak przecież to wszystko jakaś paranoja. Chodzi o Teatr Telewizji. Wielkie osiągnięcie telewizji dobrej zmiany, znak, że oto siepacze z PiS nie tacy straszni, że mają też coś dla inteligentów, no i dla środowiska teatralnego, rzecz jasna. K