Przyznam się szczerze, że z zaciekawieniem oczekiwałem rozpoczęcia obecnego sezonu teatralnego, a to z kilku powodów. Od dłuższego czasu nad polskim teatrem gromadziły się (i gromadzą się nadal) czarne chmury: brak pieniędzy, obowiązujące nadal irracjonalne przepisy finansowe, artystyczny marazm i zastój. W tej sytuacji skrajni pesymiści oczekiwali totalnego krachu, a w najlepszym razie upadku i zamknięcia kilku pomniejszych scen dla ratowania ich kosztem bardziej znaczących. Jak do tej pory, znikł jedynie Teatr na Woli, w którego pomieszczeniach zainstalował się, podobno tymczasowo, tułający się dotychczas po obcych scenach Teatr Narodowy, pozbawiony wskutek pożaru własnej siedziby. Mimo wielu kontrowersji, jakie wzbudziła ta spektakularna decyzja, uznać ją trzeba za słuszną, gdyż utrzymująca się od dłuższego czasu niejasna sytuacja dotycząca losów obu zespołów źle wpływała na ich artystyczną kondycję i wywoływała dużo złej krwi w tak
Tytuł oryginalny
Niemrawo, ale do przodu
Źródło:
Materiał nadesłany
Stolica nr 48