Z każdą minuta akcja ulega nawarstwieniu, prawda miesza się z fałszem, przemyślenia o utraconym czasie z dowcipem, doprowadzając do wzruszającego finału, czyli pytania o sens i stałość uczuć - o "Iluzjach" Iwana Wyrypajewa w reż. Pawła Drzewieckiego w Teatrze Małym w Tychach. Pisze Paweł Kluszczyński z Nowej Siły Krytycznej.
"Iluzje" Iwana Wyrypajewa w reżyserii Pawła Drzewieckiego to czerwcowa premiera Teatru Małego w Tychach. Spektakl jest hybrydą, przypomina internetowy teatr konferencyjny (każdy z czworga aktorów siedzi przed ekranem swojego laptopa), jednak czasem kadr jest wzbogacony o widok otoczenia osoby występującej, co z kolei daje pozór czytania. Czasem na ekranie widzimy wszystkich, czasem parę, o której mowa, lub pojedynczą osobę. Każdy z aktorów ma swój kolor tła w kadrze i ubranie w podobnym odcieniu. Daje to wrażenie poukładania, ale jest ono złudne, podobnie jak spokój życia bohaterów. Ilość emocji zawarta w tekście Wyrypajewa jest taka, że nie potrzeba wyrafinowanych kostiumów, wymyślnej scenografii czy szczególnej ekspresji aktorów. Historia sprawia wrażenie prostej, opowiada o dwóch parach w jesieni ich życia. Rozpoczyna się mową przedśmiertną Danny'ego. Wyznaje żonie dozgonną miłość, oświadcza, że dochował jej wierności i jest wdzięcz