Nawet nie pamięta, ile razy pytano ją, czy teatr dla najmłodszych dzieci ma w ogóle sens. A taki teatr to centrum jej życia zawodowego. W prywatnym też lubi wybierać drogi na przekór stereotypom. Udowodniła, że nawet małe dziecko można zabrać w wymarzoną podróż na drugi koniec świata, a Opole wcale nie jest gorszym miejscem do życia niż Kopenhaga. Rozmowa z Alicją Morawską-Rubczak z Opolskiego Teatru Lalki i Aktora.
Anna Pawlak: Oprócz pytania o sens tworzenia teatru dla maluchów do trzeciego roku życia, o co jeszcze pytają panią sceptycy? Alicja Morawska-Rubczak*: Faktycznie, to pytanie pada bardzo często. Zazwyczaj towarzyszy mu kolejne: Czy to w ogóle jest jeszcze teatr, czy po prostu zabawa animacyjna? Ja będę tego bronić. To jest sztuka, to jest teatr. Jeżeli artyści wybrali sobie taką formę ekspresji i chcą kierować swój przekaz właśnie do dzieci do lat trzech, to nie widzę powodów, by nie nazywać tego sztuką. Twórczość teatralna dla najnajmłodszych w 100 proc. mieści się w ramach teatru, a nawet w pozytywny sposób je poszerza i odświeża myślenie teatralne. Po co taki teatr? Powodów jest całe mnóstwo. Z jednej strony nowe doświadczenia, z drugiej - budowanie relacji z rówieśnikami, z jeszcze innej strony to są spektakle, które bardzo dobrze działają na rozwój polisensoryczny, świetnie stymulują, ale też rozwijają relacje w rodzinie