Bycie nastolatkiem nie jest wcale tak przyjemne, jak mogłoby się wydawać dorosłym. Szczególnie, gdy mamy do czynienia z poważnymi problemami, z którymi zmagają się bohaterowie spektaklu "To my jesteśmy przyszłością", który miałam okazję zobaczyć na scenie Teatru Nowego Proxima - pisze Magda Huzarska-Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Boże, jak dobrze, że nie jestem już nastolatką. Jak dobrze, że nie czuję bólu całego świata, nie muszę zmagać się z wyimaginowanymi niedoskonałościami ciała, walczyć o swoją indywidualność i prawo do głosu, którego odmawia się dzieciom i rybom. Bo bycie nastolatkiem nie jest wcale tak przyjemne, jak mogłoby się wydawać dorosłym. Szczególnie, gdy mamy do czynienia z poważnymi problemami, z którymi zmagają się bohaterowie spektaklu "To my jesteśmy przyszłością", który miałam okazję zobaczyć na scenie Teatru Nowego Proxima. Takimi jak na przykład pobyt w szpitalu psychiatrycznym na oddziale dla dzieci i młodzieży, gdzie stosuje się karę tzw. "piżamki", czyli odebrania wszystkich osobistych rzeczy poza bielizną i piżamą, w której paraduje się przez cały dzień. Trudno też zaliczyć do fajnych przeżyć z młodości nie dające się wyrzucić z głowy wspomnienia o fizycznych karach stosowanych przez rodziców, czy o alkoholizmie ojca, kt