EN

30.01.2023, 10:34 Wersja do druku

Niekończące się pytania o świadomość

„The Employees” na podstawie powieści Olgi Ravn w reż. Łukasza Twarkowskiego w STUDIO teatrgalerii w Warszawie. Pisze Justyna Kozłowska w portalu Teatrologia.info.

fot. Sisi Cecylia

Widzowie spektaklu Łukasza Twarkowskiego wprowadzeni są na scenę od strony kulis. Mogą zająć miejsce na ustawionych podestach przy trzech ścianach sceny lub tradycyjnie na widowni. Panuje tu pełna dowolność: „można siedzieć, leżeć lub tańczyć”, dozwolone jest także przechadzanie się, ale nie można wejść w przestrzeń właściwej akcji. Fabien Lédé (autor scenografii) zaprojektował dużych rozmiarów przestrzenną konstrukcję – jakby boks, z salą w środku opasaną korytarzem przypominającym labirynt. Ustawił tę konstrukcję na środku sceny, a dokoła niej zaplanował miejsca dla widzów. Działania aktorów obserwować można albo zaglądając do środka tego boksu, de facto ich podglądając, albo patrząc na zawieszone na owym boksie ekrany (aktorom towarzyszą na każdym kroku kamery).

Już w pierwszych minutach publiczność może poczuć się częścią opowiadanej historii, gdy anonimowy głos (Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik) czyni wprowadzenie do akcji, zachęcając jednocześnie do robienia notatek, obserwowania swoich uczuć, etc. Widzowie zostają też poinstruowani o tym, jak mają rozróżniać postaci ludzkie od tych „do ludzi podobnych”. A problem taki się pojawia cały czas, ponieważ w spektaklu Twarkowskiego sześcioro aktorów gra postaci ludzkie i ich sobowtórów. Nazywani są „kadetami”, mają numery, ale humanoidy przed numerem mają jeszcze dodatkowe oznaczenie – literę „b”. Zobaczymy ich na wyświetlanym nagraniu, gdy będą rozmawiać w parach (człowiek oraz jego sobowtór) i gdyby nie oznaczenia trudno byłoby odgadnąć, który z nich jest urodzony, a który wytworzony. Wszyscy żyją na statku kosmicznym, w przestrzeni odległej od Ziemi. Są pracownikami traktowanymi na równych zasadach. Zajmują się nieznanymi obiektami znalezionymi na obcej planecie. Sami są jednocześnie poddawani obserwacjom nieznanej bliżej Organizacji działającej i kontrolującej ich z daleka.

Twarkowski tym spektaklem kontynuuje swój multimedialny projekt teatralny, którym przypatruje się współczesności (czy temat człowieka i jego humanoidalnego sobowtóra to nie pochodna problemu „oryginału i falsyfikatu” z jego poprzedniego, granego w Rydze i w Opolu, spektaklu Rohtko?). Tym razem reżyser oparł się na powieści Olgi Ravn, duńskiej pisarki i poetki. Ta niewielkich rozmiarów książka opublikowana w 2020 roku, przypomina trochę poetykę twórczości Ursuli K. Le Guin. W kwestii poruszonego tematu nie jest jednak odkrywcza, bo przecież autorka nie pierwsza pisze o skomplikowanej perspektywie współistnienia ludzi i humanoidów, podnosząc przy tym kwestie etyczne i stawiając pytanie o to, co znaczy „człowieczeństwo” (trudno nie wywołać tu choćby Stanisława Lema i jego Opowieści o Pilocie Pirxie). Zwraca natomiast uwagę forma tej książki: oszczędna i pozornie chłodna, składająca się ze sprawozdań załogi statku kosmicznego, raportowanych ziemskim pracodawcom. Ravn równolegle podjęła tu dwa tematy: bycia pracownikiem w bezdusznej, więziennej wręcz korporacji oraz istotę bycia człowiekiem i humanoidem. Obie kwestie wzajemnie się uzupełniają.

Joanna Bednarczyk, autorka adaptacji i dramaturżka przedstawienia, zrezygnowała z monologów jako jedynej formy prowadzenia narracji. To pozwoliło na zaistnienie na scenie bezpośrednich relacji między postaciami. I właśnie te relacje są głównym organizatorem akcji spektaklu. Raportowanie o sytuacji na statku pozostanie w spektaklu, ale zazwyczaj będzie przypominać formę rozmowy.

fot. Sisi Cecylia

Współistnienie dwóch grup: ludzi i „podobnych ludziom” zmienia się. Teoretycznie są sobie równi, co podkreślać mają identyczne jasne uniformy (autorką kostiumów jest Svenja Gassen), ale na początku wyczuwalne jest między nimi napięcie. Jeden z kadetów donosi, że humanoidzi byli najpierw mili, a potem się zmienili, ponieważ zaczęli się uniezależniać. Znacząca jest scena rozgrywająca się w stołówce, do której należy stawiać się na wezwanie, by zjeść obowiązkowy posiłek. Dochodzi tu do pierwszego wrogiego starcia człowieka z robotem. Irytująca humanoidka (w tej roli Maja Pankiewicz) zaczyna zadawać człowiekowi niewygodne, bo wywołujące w nim ból, pytania. Zostaje więc za to ukarana wyłączeniem.

Wraz z upływem czasu ludzie pogrążają się coraz bardziej w apatii, zmienia się ich stosunek do robotów. Stają się im bliskie bo, jak się okazuje, mogą odpowiadać na pragnienia człowieka podobną emocją. Humanoidy bez zgody przełożonych poszerzają swoje możliwości uczuciowe i zaczynają wchodzić w głębsze związki z ludźmi. Ludzka kadetka (Dominika Biernat) tworzy intymną relację z humanoidką (Sonia Roszczuk), bo jak sama przyznaje, taka relacja jest dla niej bezpieczna – nie może przynieść rozczarowania, jakie dawały jej wcześniejsze relacje z człowiekiem. Roszczuk postacią sztucznej inteligencji przykuwa uwagę: zimna, z błędnym spojrzeniem, niby mocno osadzona w swoim zaprogramowanym istnieniu i jednocześnie ucząca się czułością odpowiadać na czułość człowieka.

Praca na statku nie ma większego sensu. Polega między innymi na opiekowaniu się makietą czegoś, czego nie potrafią nazwać i dolewaniem wody do pojemnika z obiektem, by utrzymać odpowiedni jej poziom. Taka praca nuży. Kontrolująca pracowników Organizacja jest jak bezduszna korporacja: zarządza z daleka, domaga się składania zeznań, donosicielstwa (także na siebie), ale i grozi karą, jest nieujawniona i tajemnicza.

Powstał spektakl, który silnie angażuje emocjonalność widza. Sceniczna rzeczywistość wydaje się zimna, sterylna i sztuczna. Gdy kadeci wychodzą ze swojego statku na wspólną z widzami przestrzeń, poruszają się w sposób zdecydowany, zdeterminowani, by wykonać pracę, ale wewnątrz boksu ich świat jest pełen niepokojących emocji. Spektakl konfrontuje widza z pytaniami o istotę człowieczeństwa, świadomość i odpowiedzialność za to, co się tworzy. Sentymentalna bańka na szczęście czasem pęka, bo reżyser żongluje nastrojami: podniosłość i smutek przeplatają się z ironią, kpiną, a nawet dłuższymi, kabaretowymi wręcz, przerywnikami. Taką sceną jest ziemskie wspomnienie chodnika rozkopanego przez robotników, którzy pomnażali swoje prawo do „przerwy na papieroska”, co bardzo drażniło przechodnia mającego utrudnione przejście. Ta historia, jak i dowcipnie przeprowadzona po niej opowieść o irytacji ożywionej teatralnej maszynerii, znużonej niezauważaniem jej przez pracowników teatru, była niestety niedostępna dla widzów siedzących z tyłu sceny, za statkiem kosmicznym.

Spektakl grany jest bez tradycyjnej przerwy, ale w jego trakcie odbywają się trzy trzyminutowe przerwy techniczne dla realizatorów i aktorów. Publiczność jest wtedy zachęcona do przemieszczenia się i zmiany miejsca. Pojawiają się wówczas liczniki odmierzające upływający czas, wspomagane głośną muzyką, a widzowie, szukając w pośpiechu miejsca, na ten krótki moment nieświadomie wpisują się w świat przedstawiony.

Zakończenie spektaklu jest apokaliptyczne – to iście teatralna dystopia. Zostaje podjęta decyzja o terminacji załogi statku, a widzowie są świadkami cierpienia i umierania wszystkich postaci. Pojawia się tu zapowiadana na stronie teatru nagość, potrzebna do stworzenia wymownej symbolicznej figury: Sonia Ruszczak i Rob Wasiewicz nieruchomieją z rękami wyciągniętymi do siebie niczym Adam i Ewa na obrazach Cranacha. Tyle że w spektaklu to nie Ewa (humanoidka?) poda Adamowi (człowiekowi?) zakazany owoc, lecz to ów „Adam” zastygnie z pożądanym przedmiotem w ręku skierowanym w stronę „Ewy”, niczym z zakazanym owocem świadomości.

Książka Ravn w polskim przekładzie ukaże się wkrótce pod tytułem Załoga. Protokół z przyszłości, ale twórcy warszawskiego przedstawienia, choć korzystali z tego samego tłumaczenia Bogusławy Sochańskiej, pozostali przy angielskim tytule, zresztą w czasie spektaklu cały czas wyświetlany jest angielski tekst. Ten zabieg – o ile nie jest obliczony po prostu na pokazy za granicą – potęguje wrażenie, iż wizja przyszłości ma, jak zawsze, swe korzenie w teraźniejszości, czyli zimnym świecie korporacji, gdzie ludzie z pozoru nie różnią się już od robotów, ale mimo to emocje w nich nie gasną.

The Employees. Autor: Olga Ravn; przekład: Bogusława Sochańska; adaptacja: Joanna Bednarczyk; reżyseria: Łukasz Twarkowski; scenografia: Fabien Lédé; kostiumy: Svenja Gassen; muzyka: Lubomir Grzelak; światła: Bartosz Nalazek; wideo: Jakub Lech. Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie, premiera 21 stycznia 2023.

Tytuł oryginalny

Niekończące się pytania o świadomość

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Justyna Kozłowska

Data publikacji oryginału:

26.01.2023