Ilu jest takich fanatyków? Ilu jest takich ludzi, którzy może nawet o tym nie wiedząc, nie zdając sobie z tego sprawy, wpływali na życie innych i tak czy inaczej popychali ich ku teatrowi? Bardzo wielu - pisze Dariusz Kosiński.
Minęło właśnie trzydziestolecie mojej matury. Nie pomyślałbym o tym, bo do szkolnej nostalgii mam stosunek mocno ambiwalentny, a jubileuszowe spotkania z dawnymi koleżankami i kolegami nie widzianymi od lat nie są moja ulubioną formą życia towarzyskiego. Tak się jednak złożyło, że z zupełnie innej okazji znalazłem się w rodzinnym Zawierciu, gdzie na publicznym spotkaniu próbowałem wyjaśniać, czym się zajmuje. I w pewnym momencie jedna z obecnych zapytała: a kto pana zaraził miłością do teatru? Żachnąłem się podwójnie, bo po pierwsze swojego stosunku do teatru chyba nie nazwałbym słowem zarezerwowanym u mnie dla najbliższych osób, a po drugie w pierwszym odruchu, hardo odpowiedziałem: nikt. Bo przecież nikt mnie teatru nie uczył, nikt mnie nie przekonywał, jako dziecię nieumne nikt nie prowadził i żadnej magii sceny nie odsłaniał. Powiedziałem "nikt" i zaraz pożałowałem. Bo przecież to nieprawda! Był ktoś taki, kto wprawdzie nie uc