"Kotka na rozpalonym blaszanym dachu" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Agnieszka Michalak w Dzienniku Gazecie Prawnej - dodtaku Kultura.
"Kotka na rozpalonym, blaszanym dachu"w łódzkim Jaraczu to spektakl dokuczliwie powierzchowny i źle obsadzony. Gdyby nie znakomita rola Andrzeja Wichrowskiego, nie byłoby w nim mowy o smutnej prawdzie o ludzkiej naturze Za "Kotkę na rozpalonym, blaszanym dachu" Tennessee Williams dostał drugiego Pulitzera, a świetny film Richarda Brooksa z Elizabeth Taylor i Paulem Newmanem z 1958 r. doceniono kilkoma nominacjami do Oscara. Trudno dociec, dlaczego dramat jest omijany w polskim teatrze. To bowiem coś więcej niż wnikliwe studium ludzkiej obłudy i podłości. To precyzyjnie nakreślone portrety ludzi samotnych, zgniłych w środku, z rysą na duszy. To wreszcie bolesny obraz upadku człowieka - upadku, z którego nie sposób się podnieść. Williams na kilkudziesięciu stronach uchwycił kilkanaście godzin z życia rodziny przeżartej fałszem, zdradą i dręczącą niepewnością. Co z tego chorego, mrocznego świata zostało w spektaklu Małgorzaty Bogajewskiej? Niewiele