Tak jak my, Witkacy był zupełnie bezradny w obliczu śmierci - mówi Jarocki w swym teatralnym traktacie
Tytułowe grzebanie jest przewodnim motywem spektaklu. Scena spowita jest w czerni - obojętnej lub złowróżbnej jak śmierć lub otchłań grobu. Na początku widzowie i aktorzy są jakby we wnętrzu olbrzymiej trumny, która później zmienia kształt dzięki bocznym i tylnym kurtynom. W tej przestrzeni nie pojawi się wiele rekwizytów. Łóżko - owszem, bo w nim można narodzić się, śnić, przebudzić, chorować i umrzeć. Poza tym prawie nic. Dosłowny jest tylko grunt pod nogami, dziura w ziemi i krzątający się wokół niej człowiek. Osoby dramatu grzebią i są grzebane, pochylają się nad grobem przed egzekucją lub samobójstwem, przybierają postaci duchów lub przemieniają się w garstkę piszczeli. Mistrzami ceremonii są oczywiście grabarze (Krzysztof Globisz i Szymon Kuśmider). Zanurzeni do pasa w grobie, perorują na temat nieboszczyków od prologu traktującego o doczesnych szczątkach Jana z Czarnolasu, poprzez prowadzone w dole - po rosyjsku i francus