EN

12.10.2022, 15:56 Wersja do druku

Nieco niedouczona Wrona, czyli zero waste na scenie

„Kapelusz Pani Wrony” Danuty Parlak w reż. Punch Mamy w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Aram Stern w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Ireneusz Maciejewski

Teatr „Baj Pomorski” w Toruniu skuszony dużym zainteresowaniem wersją on-line swego przedstawienia (z grudnia 2020 roku) Kapelusz Pani Wrony, na podstawie opowiadania Danuty Parlak, postanowił sezon 2022/23 rozpocząć pełnosceniczną adaptacją tej lektury szkolnej w reżyserii Punch Mamy. O ile w spektaklu „telewizyjnym”, dostępnym przez sześć miesięcy na kanale YouTube Teatru, reżyserka skoncentrowała przesłanie edukacyjne autorki na wskazaniu młodym widzom problemu próżności głównej bohaterki – o tyle w swym przedstawieniu teatralnym wydobyła z mocno dydaktycznego tekstu całkiem nowy morał.

Tę „narysowaną” grubą kreską przestrogę zauważamy zaraz po zajęciu miejsc na widowni, patrząc na odsłoniętą scenę wypełnioną wieloma odpadami, także wielkogabarytowymi, wyrzuconymi przez bezrozumnego człowieka do lasu – domu zwierząt, które zmuszone były wykorzystać je na swoje potrzeby. W starej pralce mieszka Łasica, przez lodówkę wchodzi się do Agencji Detektywistycznej, można przysiąść na starej oponie i znaleźć cień pod płachtą zwisającej z drzewa folii. Bar zwierząt chronią przed deszczem stare parasolki, a Myszka sekretarka będzie pisać raporty na nikomu już niepotrzebnej maszynie do pisania połączonej ze starym rowerem… Autor tej niezwykłej „zero odpadowej” scenografii, Dariusz Panas, swą „leśno-zrzynkową” wizją plastyczną otacza małego widza zanim jeszcze zacznie się spektakl. A nad nim, w rewersie widowni, równolegle „lewituje” hippis, Andrzej Wiewiórko (znakomity Krzysztof Parda), który ciągle powtarza, że „ma złe przeczucia”, podczas gdy Roman Dzięcioł (Jacek Pysiak) „akurat tego dnia w fatalnym nastroju”, ostukuje młotkiem elementy scenografii.  

Punch Mama w swym dowcipnie reżyserskim stylu, jeszcze przed trzecim dzwonkiem, doskonale potrafi najpierw małych widzów zaintrygować , by już w pierwszej scenie spektaklu doprowadzić ich do wybuchu śmiechu na widok „pękatego” Barnaby Niedźwiedzia (Mariusz Wójtowicz), stylizowanego „fryzem” na detektywa Rutkowskiego. Zadaniem Barnaby będzie odnalezienie zagubionego kapelusza wielkiej leśnej damy – Pani Wrony (arcyzabawna Grażyna Rutkowska-Kusa), zrozpaczonej utratą najcenniejszej dla niej części garderoby w iście „paryskim szyku”, jak powtarza ciągle Maksymilian Lisica (Krzysztof Grzęda). Tak, Andrzej Wiewiórko miał rację „mając złe przeczucia”…: w bezpiecznym świecie zwierząt, od czasu wielkiej awantury, gdy Sowa oskarżyła Łasicę o oszukiwanie przy grze w remika, nic podobnie skandalizującego się przecież nie zdarzyło!

Tu pomóc może tylko Agencja Detektywistyczna „Barnaba i Spółka” – z jej szefem znanym ze swej skrupulatności w opowiadaniu Danuty Parlak, podczas gdy w spektaklu Punch Mamy jest on przezabawnie nieporadny i zajęty ciągłym konsumowaniem łakoci. Tak „pysznie” przestylizowana postać Barnaby w przedniej kreacji Mariusza Wójtowicza wyraźnie przesuwa na plan dalszy główną poszkodowaną, czyli Panią Wronę. W spektaklu Punch Mamy widzimy w niej raczej arcy-próżną histeryczkę, pokrzykującą bezustannie: „Uprowadzony! Porwany! Skradziony!”, z której dzieci się śmieją, zamiast jej współczuć.

fot. Ireneusz Maciejewski

„Karmelkowe” śledztwo Barnaby trwa i angażują się w nie wszyscy mieszkańcy lasu: także cicha i nieśmiała Bronisława Myszka (Marta Parfieniuk-Białowicz) oraz „służby specjalne”: Janusz Zając (Sławomir Marks) i Bogusław Jeż (Wojciech Domański). Kryminalistycznego „sznytu” nadają mu porozwieszane taśmy z logo Agencji, żółte znaczniki do oznaczania dowodów na miejscu „zbrodni” i eklektyczna muzyka Jana Gembali, nieco z kina noir, zawierająca elementy bluesa, jazzu i klasyki czy musicalu w stylistyce Friedrichstadt-Palast w jedynej piosence Gdzie jest kapelusz Pani Wrony?

I wreszcie w finale okaże się, że kapelusz przypadkiem odegrał niebagatelną rolę w życiu rodziny Marii Ptaszkowej (Edyta Soboczyńska). Nie tyle został uprowadzony, porwany czy skradziony, ale dziś jest używany w innym celu. Jakim? Zobaczcie sami! Najważniejsze, iż Pani Wrona z godnością i zrozumieniem zaakceptuje ten stan rzeczy i już nie ma zamiaru histeryzować, gdyż tak jak wszystkie dzieci wie, że recykling to żadne dziwactwa – z takim  epitetem dawno już przecież odeszły w przeszłość.

Teraz las rozświetli nadzieja na lepszy świat – a z nią nie tylko trzeba umieć już wybaczać, ale także pamiętać o: zero waste and reuse (wykorzystać ponownie), pani Wrono!

Tytuł oryginalny

Nieco niedouczona Wrona, czyli zero waste na scenie

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Aram Stern

Data publikacji oryginału:

12.10.2022