"Elektra" w reż. Natalii Korczakowskiej w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Pisze Piotr Bogdański w Wiadomościch Wałbrzyskich.
Sądząc po ilości zajętych miejsc na widowni (sobotni wieczór) i "lichutkich" brawkach po spektaklu zrozumiałem, że takiego teatru publiczność nie chce. Czy można się dziwić takiej reakcji? Cóż, niestety nie. Blisko dwie godziny nudy, mogą złamać najtwardszego teatromana. "Elektra" podejmuje zagadnienia prosto ze starożytnej Grecji - kary, zbrodni, zdrady, lojalności w kontekście władzy i polityki. Tytułowa bohaterka wraz z Orestesem dokonują mordu na matce i jej kochanku, w imię zemsty za śmierć ojca. Natalia Korczakowska reżyserka, przecież z dużym doświadczeniem zawodowym, swoją inscenizacją zamiast wznieść nas na wyżyny prawdziwej sztuki (jak pewnie zamierzała), ściągnęła nas na same dno. Już dawno nie widziałem czegoś tak złego. Miało być nowocześnie. Współczesne ciuchy, wtrącenia do oryginalnego tekstu Eurypidesa (tłumaczenie Jerzego Łanowskiego) o filmowaniu kamerą. Ogromne lustro podwieszone pod sufitem, plastikowe parawany.