"Bal w Operze" w reż. Lecha Raczaka w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Michał Lachman w portalu lodzwkulturze.wordpress.com.
Są takie momenty w życiu ludzi, miast i narodów, w których intensywność ich myśli i doświadczenia osiąga punkt kulminacyjny. Istnieje poziom masy krytycznej, poza którym zdarza się rozpad, całość rwie się na strzępy, a mowa idzie w rozsypkę. Coś takiego dzieje się z Balem w operze Tuwima. To kulminacyjny moment jego poetyckiego rozwoju i krytyczny okres sanacyjnego państwa (1936). Wszystko stapia się w jedną poetycką całość przyziemną i wizyjną, ziemską i kosmiczną, obrzydliwą i pociągającą; zrytmizowaną na poziomie nie słów a sylab, otwierającą się na obrazy zasklepione w mini odsłonach, jak scenki na pocztowych znaczkach wciśnięte w ciasnotę ząbkowanego kancerowania. Spektakl Darii Anfelli i Lecha Raczaka w teatrze Nowym w Łodzi zaczyna się od monologu o sądzie nad wielką wszetecznicą, a potem przeskakujemy zaraz do scen "ulicznych", do szoferów rugających, do tajniaków mrugających, do gronostajów zajeżdżających. Aktorzy zd