Gdy śledzi się walki i rozgrywki polskich partii politycznych, a także niektóre zachowania Polaków, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że oglądamy oto jakąś ponurą groteskę, zainscenizowany spektakl. Tym właśnie tropem podąża spektakl "Niech żyją agenci" Marka Bukowskiego. Autor do tego stopnia przerysował realia polityczno-społeczne, że już zupełnie nie można zorientować się, o co komu chodzi - cynizm, głupota, zakłamanie, politykierstwo, a do tego ledwie szczypta tyle szlachetnych co nieporadnych intencji. Młoda i ambitna reporterka niezależnej agencji telewizyjnej ma za zadanie nakręcić reportaż o znanej uzdrowicielce Leokadii. Jej gabinet sąsiaduje z partyjnymi pomieszczeniami Polskiej Demokracji. Gdy reporterka wraz z pacjentem, członkiem walczącej z demokratami Woli Narodu Polskiego, czekają na Leokadię, lotem błyskawicy rozchodzi się wiadomość, że w pokoju lidera Polskiej Demokracji zdarzył się cud - na ścianie pojawił
Tytuł oryginalny
Niech żyją agenci
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 201